Zegary tykają jak bomby

hopper

Zegary tykają jak bomby. Wszyscy na nich siedzimy. Cóż innego mamy robić? Doba ma dwadzieścia cztery godziny, długość życia siedemdziesiąt trzy lata. Na rękę dostajesz piętnaście złotych, przepracowujesz 1963 godziny w roku, przesypiasz jedną trzecią życia. Przepracowujesz jedną trzecią. Jedną trzecią udajesz, że się nie nudzisz. Wszystko tyka, napierdala, a twoja fobia głaska ten zasrany budzik i udaje, że to melodia twojego życia.

Continue reading

Zielona wróżka

29258030_10156114812762170_2158611738786482594_n

Życie pisze opowieści. My staramy się iść po nich jakoś. Człapać, stawiać nogę za nogą na linie rozpiętej ponad przepaścią. Łączymy tropy w ścieżki, kropki w linie, fragmenty w historie. Składamy połamane kije, wkładane notorycznie w koła Fortuny, których drzazgi ukrócają chęci. Szukamy sygnałów w kolejnych wymiarach codzienności, gdy wszystko zlewa się w jedno. Enigmatycznych wytłumaczeń w znikających wrażeniach i jedyne, co zauważamy to uśmiech kota z Cheshire. Spalamy się w locie jak spadające gwiazdy. Obracamy w proch skrzydła dusz, jak ćmy krążące wokół światła.  Toniemy pod odbitym przez tafle wody iluzjami, chcąc sięgnąć gwiazd. Przeznaczenie dało dwa końce kijom, mając kiepskie poczucie humoru. Continue reading

Na krawędzi ostrza

rorschach

Dopiero w szpitalu zorientowałem się, że cały czas byłem nieobecny. Jakbym obudził się we  śnie. Jak się tutaj znalazłem? – głos ze studni pulsuje mi głowie. Cichy szum urządzeń  krzyczał w tej pustce. Wszechobecna biel. Faktycznie, coś chyba dolegało mi dotychczas – myślę przez umysł spowity mgłą. Lekkie nerwobóle, które kłuły co jakiś czas w kręgosłupie, jakieś niespodziewane, przyśpieszone tętno, gdzieś jakieś mroczki, piski w uszach, co jakiś czas uderzenie serca niespodziewane, które waliło jakby chciało przywrócić organizm do życia, gdy chwilę wcześniej wszystkie funkcje, wydaje się, ustały. Sekunda, w której cały wszechświat staje w miejscu. Ale to były przypadki, żeby nie powiedzieć – wymagane wyjątki, by utrzymać homeostazę. Lekkie drgania ramion wiecznej wagi, by wyrównać poziom. Żeby aż tak poważne? Continue reading

Strych

We-Could-Die-Chasing-this-Feeling - MICHAEL LIVES

To wydarzyło się na poddaszu. Jesienią, gdy wszystko wraca na moment tam skąd przybyło. Poszedłem po jakąś pierdołę. Szukałem jakiejś śrubki, młotka, nie wiem. Jakie to ma znaczenie? Nie mam pojęcia co tam robiłem. Nawet nie jestem pewny, że tam byłem. Lubię półmrok, który panuje w takich miejscach, graciarniach z wypchanymi półkami, pełnymi zapominanych historii. Ze zwiszającą żarówką i zapachem starego , niszczejacego drewna. Zawszę się czuje, jak gdybym wchodził po tych schodach w głąb siebie. Tunel, który wiedzie przez drogi pamięci i wyobrażeń, by zanurzyć się w sobie. Bujane fotele, zepsute krzesła, walizki starte przebytymi drogami i spinki pamiętające każdy romans.  Strumień życia pokoleń, my środku przekonani o tym, ze piszemy własną historię. Potknąłem się o stare pudło ze zdjęciami. Przykryte kurzem i zapominane leży w rogu od lat. A w nim całe życie w obrazkach. Zdjęcia z drogocennymi przedmiotami, które mają udawać, że mamy coś więcej niż siebie. Zdjęcia z ludźmi, którzy nas tworzą. W miejscach, w których byliśmy i których nie chcemy zapomnieć. W tajemniczych lasach i ogrodach, których magie rozumie tylko dziecko. Zdjęcia na wakacjach i przed wielkimi zmianami życiowymi, o których byśmy nawet nie pomyśleli, a dzisiaj jawią się tak oczywiste i błahe.

Continue reading

Kroki

     Pressed in Time Night Shadows E. Hopper

Adam szedł prosto przed siebie. Pewnie by c o ś zrobić. Pewnie c o ś ważnego. W sumie nasze życie to nic więcej jak chodzenie. Niezliczony ciąg kroków. X kroków w przód, aby do czegoś dojść. Y kroków w tył, aby przed czymś uciec. Ciąg z zawężoną perspektywą do celu, który ukazuje się dopiero w momencie jego osiągnięcia, a potem szybko znika, by otworzyć horyzont następnemu. Czasami ich wyniki rezonują gdzieś w naszym ciele. Zawsze chcesz powrócić do tego stanu rzeczy. Za wszelka cenę.  Głównie by przywrócić emocje, które jemu towarzyszyły. Z rzadka, co po niektórzy przywołują aurę, która towarzyszyła tym okolicznościom. Robimy to głownie z perspektywy, jak już czas gdzieś odejdzie. Odejdzie, by zostać przywołanym, choć mgliste, nieostre i błędne to przywołanie. Nigdy nie jesteśmy w trakcie. Wtedy jesteśmy pochłonięci. Zbyt pochłonięci, bo przed celem jest jego wizja. Świat jest zawężony do tego czegoś, a żyje się głownie po to, by to właśnie zrobić. Chodzenie, błądzenie, a może życie po prostu.
Od A do B. Od B do C. W ciągu. Bez przerwy. Odcinek obejmuje kolejne punkty, a punkty składają się na funkcję. Funkcja coś mówi. Niewiele, ale to już jakaś informacja dla tych, którzy próbują odczytać completely z ich paru kropek. Obok naszych, ślady czyiś kroków, które też dokądś zmierzają. Same pewnie nie wiedzą gdzie dokładnie, ale dokądś na pewno.  Bo przecież wszystko gdzieś dąży. Trudno pojąć piękno nieba z kreciej perspektywy. Przecież nikt nie wie gdzie prosta ma początek, a gdzie koniec.  Ich tylko nie widać w wycinku, na który patrzymy. Continue reading

Okruchy

rene-magritte-towards-pleasure-1962Spotkali się, choć któż raczy wiedzieć czy naprawdę, czy we śnie. Wspomnienia rozmazują się w pamięci i tracą ostrość. Wszystkie. Kto wie czy nie najmocniej te, które najbardziej chcemy zapamiętać. Próbujemy sie w nich przejrzeć, wierząc w zniekształcony obraz odbity w niewypolerowanych lustrach. Całe życie próbujemy odnaleźć historię do zdjęć bez podpisu. Czy coś w ogóle jest naprawdę?

On budzi się w nocy. Nad ranem wszystko pamięta jak przez mgłę. Próbuje sobie przypomnieć; siedzi godzinami wpatrując się w okno i rekonstruuje bieg wydarzeń. Pamięta wodę, głębie jej szarych, wymieszanych z niebieskim, oczu, w których mimowolnie tonął bez ciała. Zanurzał się jak we śnie. Opadał jak muszle, których przeznaczeniem jest leżeć na dnie, w mroku i cichym błogosotanie.
Co więcej? Co było więcej? Myśl, która wgryza się w jego duszę, by stłamsić wyobrażenia i zostawić go nagiego. Samego przed sobą samym.

Continue reading

Pieprzyć ten cały coaching

truman_primaryWiesz o co mi chodzi?

W sumie nie mam nic do rozwijania siebie, zmiany nawyków, poznawania nowych rzeczy. Już nawet to projektowanie siebie przejdzie. Nie zrozum mnie źle. Czaję, że świat się zmienił. Że wszyscy musimy biec, żeby nadążyć. Że musimy być na bieżąco i być podłączeni do sieci urządzeniem, które na dobrą sprawę i dłuższą metę, przecież nas oślepia. A przypominam, że żyjemy w czasie rewolucji wizualnej. Nawet rozumiem to, że przecież należy się zapoznać z tą stertą teorii, książek, ocen i opinii, bo każdy musi wiedzieć wszystko o wszystkim, żeby być lepszym, na czasie, nieustannie się rozwijać, a przede wszystkim, żeby nic mu nie umknęło (pomijam, że zwykle kończy się na nagłówkach artykułów w necie, a potem antyszepionkowcy wariują i wymachują strzykawkami, grożąc apokalipsą). Egoizm w dobrze skrojonym garniturze. Co by nie powiedzieć to  idea tego całego kreacyjnego syfu jest całkiem wzniosła.
P O S T Ę P. Continue reading